- autor: tadeo04, 2011-06-13 21:48
-
Prawie wygraliśmy ten mecz. Już po regulaminowym czasie spotkania prowadziliśmy jeszcze jeden do zera z sąsiadującą z nami w tabeli drużyną Niebylca. Niestety, jak to u nas często bywa, pozwoliliśmy przeciwnikom w ostatnich sekundach meczu doprowadzić do wyrównania. Wielka szkoda, bo zdobycie gola kosztowało nas niemało starań a potem jakiś błąd, jakaś niekonsekwencja i w jednej chwili burzy się i obraca w niwecz cały wcześniejszy wysiłek.
„Syzyfowa” praca, miała jakiś cel? Właściwie, poza szacunkiem dla samej pracy, żaden. Kiedy wydawało się, że jeszcze tylko krok i zamierzenie zostanie osiągnięte, nieszczęśnik akurat wtedy potykał się i kamień ponownie lądował u podnóża góry. Jeśli przenieść ten mit na nasze poletko, to efekt jest taki: zamiast trzech punktów, mamy jeden punkcik a całą robotę nieustannie zaczynać trzeba na nowo.
Drużyna z Niebylca to jeszcze nie ta, która dwa sezony temu ocierała się o „okręgówkę”, ale po powrocie kluczowych zawodników prezentuje się dość solidnie i wygrana z nią byłaby dla nas bardzo mocnym czynnikiem motywującym na mecz w Czudcu.
Jeśli o nas chodzi, to da się zauważyć pewien postęp. Momentami gra jest całkiem interesująca. Byłby on znacznie większy gdyby ci, na których liczy się najbardziej, w miarę regularnie trenowali. W niedzielnym spotkaniu, trener chyba celowo posadził niektórych z nich na „ławce”, aby w ten sposób dać do zrozumienia, że nie tędy droga do oczekiwanego przez wszystkich sukcesu.
Prawie cztery dni w tygodniu mamy kontakt z piłką. Mamy prawie dwie jedenastki zarejestrowanych piłkarzy. Prawie wszyscy, łącznie z Piotrkiem, obiecują udział w meczu, bądź wcześniejsze usprawiedliwienie. I nawet prawie wygrywamy remisowane później mecze. Ale „prawie” to jeszcze nie to, o co naprawdę chodzi. „Prawie” robi „wieeelką” różnicę.
GromoSław