Grom SPAR Mogielnica - Korona Dobrzechów 4:0 (1-0)
Bramki: J. Skoczylas, E. Kłosowski, T.Gosztyła, P. Moszkowicz
Ktoś mógłby powiedzieć: jak każdy inny. Jednakże według mnie potyczka z „Koroną” może być tym przysłowiowym języczkiem u wagi, który wskazał, iż progresja w naszym zespole jest na tyle trwała by można było myśleć o dobrym finiszu w rundzie jesiennej, a tym samym o podreperowaniu ciągle jeszcze niedużego konta punktowego. Zaczęło się od wzajemnego próbowania, na co stać przeciwnika i jaką taktykę wybrać by osiągnąć końcowy sukces. I w tym okresie gry obydwa zespoły stworzyły kilka sytuacji do strzelenia pierwszego gola. Na szczęście dla nas Kamil bardzo dobrze dziś usposobiony należycie wywiązywał się ze swojego zadania, czym wprawiał niemal we wściekłość trenera i działaczy z Dobrzechowa. Do tego stopnia, że próbowali zainteresować sędziów jego rzekomym nie sportowym zachowaniem. Wiemy, jaki jest Kamil i że oprócz wysokich umiejętności ma też „niewyparzony język”, wiedzieli też o tym przyjezdni i stąd chyba ta próba wymuszenia na arbitrach wykluczenia go z gry.
Szczęściem natomiast dla gości była nasza nieskuteczność. Jednak z upływem czasu gospodarze powoli, ale systematycznie zaczęli przeważać. I mimo jeszcze niecelnych podań, czasami głupich strat i niedobrych zagrań, stwarzali coraz większe zagrożenie, czego efektem stała się zdobyta bramka przez Kubę Skoczylasa. Po przerwie wyszliśmy na płytę w mocno zmienionym składzie i ustawieniu. Ci, którzy zrobili to, co do nich należało zeszli do szatni a w ich miejsce czterech świeżych i rwących się do gry „gromowców” (a może pogromców) zajęło ich miejsce. Na kolejne bramki czekaliśmy kilkanaście minut. Emil po zaprzepaszczaniu dwóch dogodnych sytuacji, tej trzeciej po prostu nie mógł zmarnować. Gdyby tak się stało musiałby się liczyć z niemałymi docinkami kolegów a tak to skończyło się pewnie lekką reprymendą od żony, która na każdym niemal meczu dzielnie kibicuje naszej drużynie. Trzecią bramkę zapisujemy na konto Tomka. Dzisiaj wreszcie powinniśmy być zadowoleni z postawy Damiana. Mimo, że grał tylko drugą połowę, „ciągnął grę” do spółki z Tomkiem i Markiem.
W ostatnich kilkunastu minutach gry na płycie boiska pojawił się Piotruś, który przeciwnikowi, po ostatnich meczach śmiało może się kojarzyć z „Czarnym Piotrusiem”. Podobnie jak tydzień temu, we własnym polu karnym, odkryli jego kartę w związku, z czym strata bramki okazała się nieuchronna.
Defensywa „na zero”. Brawo!
W meczu zagrali: Kwasek, Szamański, Miąsik, Barczak, Błażej (46 Wiącek), Sierżęga (46 Jodłowski), Gosztyła, Skoczyłaś (78 Moszkowicz), Pizło, Kowalski (46 Kłosowski), Matrejek (46 Borkowski), Rusin, Kopacz.
GromoSław