- autor: tadeo04, 2012-06-11 12:03
-
W jaki sposób wpłynąć na tych, którzy podejmują decyzję w sprawie dopuszczenia bądź nie dopuszczenia płyty boiska do gry w piłkę nożną? Wszelkie próby zwrócenia uwagi na ten problem, jak dotąd, nie znalazły żadnego zainteresowania ze strony ani związku piłkarskiego, ani środowiska sędziów. Wygląda na to, że ani jednym, ani drugim nie zależy na jakości i czystości rywalizacji a jedynie na „odwaleniu fuchy” i odnotowaniu, że mecz się odbył i to im wystarcza. I jest to teza przekonująca. Wystarczy wymienić „sukcesy” podkarpackich drużyn a wszystko staje się jasne. Czy protest zawodników „Gromów” z Mogielnicy, w postaci nie podejmowania walki na „stadionie” w Budziwoju, przepraszam w Rzeszowie, coś zmieni? Niestety obawiam się, że nic.
Płyta, nie dość, że maleńka, krzywa i dziurawa, to jeszcze z trawą nieskoszoną od kilku tygodni (miejscami długość „murawy” sięgała piętnastu centymetrów), w żaden sposób nie mogła być piłkarska areną, a jednak w oczach sędziów była. I co im, kto zrobi? Chłopcy, co prawda wyszli do gry i chwała im za to, bo w przeciwnym wypadku nie obeszłoby się bez surowych kar finansowych nałożonych na klub, ale co raz to „nadstawiali policzka” i w atmosferze szyderstwa, poniżania, jednak z podniesioną głową wytrwali obowiązkowe dziewięćdziesiąt minut.
Wielu z obserwujących i śledzących rozgrywki, dowiadując się o wyniku tego meczu zachodzi w głowę, co też tam się stało? Teraz już wiecie. Ja doskonale rozumiem, że nie każdy klub stać na dużą, ładną płytę stadionu. Ale te mniejsze tym łatwiej jest utrzymać w należytym stanie. Niech przykładem będzie Pstrągowa, czy Kozłówek. Trzeba tyko chcieć. A wtedy rywalizację można nazwać, że jest piłką nożną, bo to, co odbywało się w ostatnim w tej rundzie meczu w Budziwoju, przepraszam Rzeszowie, ciężko podciągnąć pod jakąkolwiek dyscyplinę sportu.
Do jesieni!
GromoSław