- autor: tadeo04, 2013-06-26 08:15
-
Co z tego, że do ostatniego w tej rundzie meczu, byliśmy dobrze przygotowani i bojowo nastawieni?. Co z tego, że fajna płyta pozwalało grać taką piłkę, jaką najbardziej lubimy?. Co z tego, ze licznie zgromadzona publiczność sprzyjała naszym? Nic z tego. W tym dniu pech przykleił się do „Gromów” i nie opuścił do samego końca. Już w trzeciej minucie nie doleczony uraz wyeliminował Tomka Gosztyłę z gry. Kapitan Mogielnicy z trudem ukrywał rozgoryczenie.
Pierwsza połowa jeszcze dosyć wyrównana, Nasze akcje, raz po raz nagradzane brawami, groźne kontry gospodarzy i walka o każdy metr boiska trzymały w napięciu. Ale przyszła czterdziesta piąta minuta i bramka do szatni. Takie coś może drużynę podłamać. W naszej świadomości jednak była wiara we własne możliwości i nie tylko odrobienie strat, ale i wygranie całego meczu. Czuliśmy się silni. To pokazała druga połowa. Dwie piękne bramki, strzelone głową i niezliczona ilość sytuacji (poprzeczka, słupek, piłka wybita jakimś cudem z linii bramkowej, albo bramkarz kilkakrotnie interweniujący skutecznie w jakiś przedziwny sposób, strzały obok słupków), pozwalały mieć niemal pewność zwycięstwa. Trener gospodarzy nie mając już żadnych argumentów w bardzo niewybredny sposób próbował mobilizować swoich podopiecznych
. Ci jednak po prostu sobie nie radzili. Po za jednym bardzo groźnym strzałem, chyba Zięby, z dalszej odległości „Płomyk” niemal nie istniał.
I znowu dziewięćdziesiąta minuta gry. Pech przypomniał o sobie raz kolejny. Jakiś stały fragment. Piłka znalazła się w bezpośredniej bliskości naszej bramki. Nie zdołaliśmy jej niestety wybić. Za to zawodnik gospodarzy najpierw nieczysto trafił piłkę głową próbując tzw. „szczupaka”, ta znalazła się pod jego brzuchem. Po czym bardzo sprytnie ręką przesunął ją do boku i padając na ziemię trącił nogą. Sędzia, do tej pory dobrze prowadzący spotkanie, nie zareagował. Było po meczu i po awansie. Trudno pewnie tak musiało być. Zostajemy w klasie „B”, licząc na nieomylność ludowego przysłowia, które mówi, że „ Nie ma niczego takiego złego, które by w przyszłości na dobre nie wyszło”. Nosówce i Pstrągowej życzymy powodzenia.
GromoSław