- autor: tadeo04, 2014-09-01 07:55
-
Niestety wyjazd do Przybyszówki nie okazał się szczęśliwy. Przegraliśmy mecz, który przegrać wcale nie musieliśmy. Zaczęło się dosyć obiecująco. Wydawało się, bowiem, że mamy kontrolę na boisku, dzięki czemu można było sądzić, że wszystko potoczy się po naszej myśli. Jednak z minuty na minutę traciliśmy przewagę w środku boiska i to najpewniej było przyczyną porażki. Stracona bramka w pierwszej połowie spotkania, po ładnej akcji gospodarzy też jeszcze nie musiała oznaczać przegranej. I w przypadku, kiedy sędzia uznałby prawidłowo zdobytego przez nas gola, wszystko jeszcze mogło potoczyć się inaczej. Przeprosiny głównego arbitra za błąd swojego asystenta, który nie zauważył, że piłka niemal pół metra minęła linię bramkową, wcale nas nie pocieszyły. A i satysfakcja z faktu, że wszyscy, łącznie z miejscowymi kibicami, uznali, iż zostaliśmy skrzywdzeni, ma wartość zerową. W drugiej połowie nie zobaczyliśmy już na boisku Damiana Wiącka, który ze względu na sprawy rodzinne musiał wracać do domu.
To jeszcze bardziej osłabiło szeregi „Gromów” w środku pola. Mało tego, błąd „Dżimiego”, który nie pamiętam by się mu kiedykolwiek podobny przydarzył, sprawił, że mieliśmy już dwa do zera „w plecy”. Trudno się gra przy takim wyniku i trudno jest zachować chłodny umysł w takiej sytuacji. Tym bardziej należą się chłopcom słowa uznania, że nie opuścili głów i w sześćdziesiątej minucie, za sprawą Arka Biedy zdobyli kontaktowego gola. Były i później sytuacje do poprawienia wyniku, ale jak to czasami bywa nic nie chciało wchodzić.
Przegraliśmy- trudno. Życie toczy się dalej. Trzeba się tylko szybko pozbierać i stawić czoła kolejnym przeciwnikom. A już za tydzień będziemy gościć na „Wichroarenie” lidera rozgrywek „Koronę” z Załęża. Trzeba wszystko dobrze poukładać w głowach, dorzucić więcej wiary i przypomnieć sobie maksymę Pana Kazimierza, że piłka jest okrągła a bramki są dwie.
GromoSław