- autor: tadeo04, 2014-09-29 13:22
-
Wydawać by się mogło, że nie będzie większych problemów z pokonaniem „Galicjan”. Nic jednak błędnego. Goście nastawili się poważnie na pierwsze punkty w jesiennej kolejce i niewiele zabrakło a dopięliby swego. Inna sprawa, że otrzymali z naszej strony niezbędną pomoc w osiągnięciu celu, bo taki prezent, zamieniony przez Kusza, zgodnie z piłkarskim rzemiosłem, na bramkę to jakby otworzyć drzwi złodziejowi i jeszcze powiedzieć masz okazję, więc bierz, co chcesz. Co z tego, że mieliśmy przewagę w utrzymaniu piłki, że tworzyliśmy sytuacje bramkowe, kiedy nic nie chciało wpadać do siatki. Strzały z dystansu, zarówno Pieniążka, Obuch(a) jak i Gosztyły, jeśli były celne, pewnie wyłapywał bramkarz gości. Akcje w obrębie pola karnego stawały się niezwykle trudne do wykończenia, bo albo ostatnie podanie źle adresowano, albo duże zagęszczenie obrony w ogóle nie pozwalało jej sforsować w inny sposób.
I tak na przerwę schodziliśmy z „golem w plecy”, dużymi nerwami i obawą, że przeciwnik zamuruje bramkę, co przy naszej nieskuteczności może mu przynieść sukces. Druga połowa początkowo nie różniła się od pierwszej. W dalszym ciągu obijaliśmy to poprzeczkę to słupek aż do momentu, kiedy bramkarz z Chmielnika wreszcie popełnił błąd wypuszczając piłkę przed siebie. „Beczka” jakby na to czekał wpakował piłkę do siatki i można było pozwolić sobie na głębszy oddech. Drugi gol padł kilkanaście minut później. Goście już mocno zmęczeni popełnili kolejny błąd, kiedy to niby strzał, niby dośrodkowanie Gosztyły tylko obserwowali a piłka za asekurowana przez naszych wpadła do siatki po raz drugi. Gnatowski poobijany przez liczne interwencje, trochę zasłonięty nie był w stanie już niczego zrobić. Próbowaliśmy jeszcze podwyższyć wynik, nic jednak z tego nie wyszło. Był to trudny mecz, który zapewne da ciekawy materiał do analizy.
GromoSław